Abyśmy nie zapomnieli…
Józef Kalasanty i Józefa Paygertowie – „ Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata”.

Józefowi i Józefie Paygert- Wdzięczny Naród Żydowski

Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat

          We wspomnieniach o Shlomo Wolkowiczu, które zostały opublikowane na tej stronie, mój wuj, Adam Paygert, wspomina krótko o jego żonie, Hani Nazimek, która ukrywała się podczas wojny u rodziny Paygertów we Lwowie. Warto o tym opowiedzieć szerzej.
14 letnia dziewczynka, Żydówka z Podola, (Czortków) została zupełnie sama podczas wojny. Gdy  w 1942 roku zastukała do mieszkania moich Dziadków we Lwowie przy ul. Chmielowskiego 11 prosząc o ukrycie (była córką przedwojennego współpracownika mego dziadka, Józefa Kalasantego Paygerta, w Sidorowie),  przyjęto Ją bez słowa sprzeciwu. I tak Hania została.

Hania w Izraelu, po przyjeździe z Polski po wojnie

        Matka JK Paygerta, Emilia, na wszelki wypadek, uczyła Hanię katolickiego katechizmu – musiała przecież udawać  katoliczkę. Wnuki Emilii, nastoletnia młodzież Małgosia, Adam, Tereska i Zosia, niewtajemniczone, zupełnie naturalnie przyjęli w domu obecność kogoś, komu wojna zabrała rodzinę i bliskich. A Hania umiała mądrze milczeć: choć jej prawdziwe imię i nazwisko było inne, nazywała się Bety Schoenholz, reagowała znakomicie na wojenny pseudonim. Była zawsze  i wszędzie tylko Hanią Nazimek. Chodziła razem ze wszystkimi do kościoła św. Mikołaja, śpiewała pieśni, ba, nawet podchodziła do konfesjonału (naturalnie wtajemniczając mądrego spowiednika w swoją sytuację. Chwała mu za to). Nikt z domowej młodzieży nie podejrzewał ani na moment kim ona jest. Nawet i wtedy gdy na schodach kamienicy robił się jakiś podejrzany szum i zbyt blisko było słychać niemieckie wrzaski,  Babcia Emilka mówiła: „Haniu, schowaj się do szafy”. Ale nikt się temu na dziwił: wojna, i to przeżywana w tak młodym wieku, nie pozostawia czasu na pytania.
Dodać należy, że ojciec rodziny, J.K.  Paygert, wrócił 1.5 roku wcześniej ze swojej drugiej bolszewickiej niewoli, że stracił wcześniej cały ziemski majątek w Sidorowie, miał na utrzymaniu  matkę oraz  swoją rodzinę, w tym czworo uczących się dzieci, a o pracę zarobkową było nadzwyczaj trudno, (wspomina o tym w swoich wojennych wspomnieniach). Opieka nad jeszcze jednym dzieckiem, że nie wspomnę o straszliwym niebezpieczeństwie  dla wszystkich, (za ukrywanie Żydów groziła kara rozstrzelania całej rodziny), jest godna największego szacunku.
Gdy rodzina przymusowo wyjechała ze Lwowa 4 maja 1944 r., naturalnie razem z Hanią, wszyscy znaleźli przytulisko w majątku rodziców Józefy w Dynowie. Rodzina Trzecieskich  przyjęła Hanię bez słowa, tak  jak dobrego członka rodziny.
Po przejściu frontu  w lecie 1944, ocaleni z Holocaustu Żydzi zaczęli się odnajdywać. Hania, razem z przyszłym mężem Shlomo Wolkowiczem (cudownie ocalałym z mordu w Złoczowie), bardzo operatywnym i opiekuńczym, wyjechali w 1947 r.(?) do Izraela. Odnaleźli sie tam i rodzice Hani, choć o ich losach wojennych nic nam nie wiadomo.

Hania i Shlomo (Siunek) Wolkowicz jako narzeczeni (Izrael)

 Wszyscy osiedlili się w  Haifie, gdzie spotkali i innych członków swoich rodzin z Polski, też ocalałych z Holocaustu.
Ale Hania nie zapomniała o rodzinie Paygertów: listy z Izraela, zdjęcia Hani i jej córeczki Omny, pamiętam od najwcześniejszego dzieciństwa, czyli od  lat 50-tych. Potem, w 1961 r. zaprosiła do siebie drugą córkę Paygertów, Teresę (po mężu Gołąbową) z którą, jako rówieśnicą, była najbardziej zaprzyjaźniona. Dla Cioci Tereski było to wydarzenie wspaniałe zważywszy w jakiej niewoli Polacy wtedy żyli: rzadko kto mógł wyjechać, na paszport czekało się miesiącami, że nie wspomnę o finansach. Cena  biletu do Izraela była nie do odłożenia z normalnych poborów. A do tego podróż do kraju, w którym nie było już wojennych śladów, gdzie czuło się  zamożny Zachód i do domu gdzie była przez miesiąc przyjmowana jak ktoś z najbliższej rodziny! Tak, było to wydarzenie nadzwyczajne. Nie chcieliśmy wręcz wierzyć, że się  wszystko udało.

Teresa Gołąb u Hani w Izraelu 1961 r. (informacja z gazety Oakland Press – 19.10.1997)

    Potem wszyscy słuchaliśmy relacji Cioci z zainteresowaniem i podziwem dla dzielności Żydów tworzących swoje państwo od nowa, dopytywaliśmy dziesiątki razy o szczegóły tamtejszego życia, o język hebrajski którym wówczas już wszyscy  mówili, przepiękne pomarańczowe  sady i roślinność,  nieomal wyczarowaną na piaskach. Wszystko było dla nas ciekawą egzotyką, nieomal bajką.
W 1996 r. Hania wystąpiła do instytutu Yad Vashem w Tel Awivie o przyznanie medalu za ratowanie Żydów  dla JK Paygerta i jego żony Józefy,  swoich niewątpliwych wybawicieli i prosiła, aby Teresa Gołąb, która już wówczas mieszkała w USA, przyjęła go w zastępstwie.

Swiadectwo Hani Wolkowicz do Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie (o uznanie JJ. Paygertów za Sprawiedliwych wśród Narodów Swiata)

    Uroczystość odbyła się w Chicago-Evanstone. Teresa odebrała specjalny medal i dyplom stwierdzający, że Józef Kalasanty Paygert i jego żona Józefa uratowawszy dziecko żydowskie z holocaustu II wojny światowej zasługują na wdzięczność narodu żydowskiego i tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Dyplom Instytut Yad Vashem w Jerozolimie dla Józefa i Józefy Paygertów, za ratowanie Żydów w czasach Holocaustu

  W Alei Sprawiedliwych  (Avenue Righteous) zasadzono i pamiątkowe drzewko nad kamieniem z wyrytym nazwiskiem kolejnych Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Kamień i pamiątkowe drzewko w Alei Sprawiedliwych (Avenue Righteous) w Evanstone (Illinois)

    Była to piękna uroczystość , którą Ciocia wspomina ze łzami (załączam zdjęcia).

Zaproszenie na uroczystości w Evanston

Relacja prasowa z uroczystości w Evanston – Detroit Jewish News 10.10.1997

   Myślę jednak, że gdyby moi Dziadkowie, najskromniejsi ludzie świata, dożyli tej uroczystości, zapytaliby ze zdziwieniem: ”dla kogo to wszystko? Cóż w tym dziwnego, że zaopiekowaliśmy się biednym, samotnym dzieckiem?”.
Myślę, że warto było opisać tę historię , aby  pochyliwszy się nad nią,  nie zapomnieć.