czyli krótki zarys historii rodziny,  związanej 200 lat z Dynowem.  

   Niniejszym przekazuję Drogim czytelnikom mojej strony krótki zarys historii rodziny Trzecieskich związanych blisko 200 lat z Dynowem. Tekst został napisany na prośbę  Burmistrza Dynowa Pana Zygmunta Frańczaka w związku z uroczystością otwarcia parku Miejskiego i nadania mu imienia Trzecieskich, parku, który obejmuje dawny ogród dworski rodziny. Uroczystość ta miała miejsce w sierpniu 2016 r.
Historia rodziny została umieszczona w publikacji Urzędu Miejskiego w Dynowie pod redakcją Pana Józefa Stolarczyka. Książka jest jeszcze do nabycia w Bibliotece Miejskiej w Dynowie
ul.Ks.Ożoga 6
36-065 Dynów

Tel. 016-65-22-653
Maria Baraniecka-Witkowska

Rodzina, a raczej  jej nazwisko, wywodzi się ze wsi Trzecież w ziemi sądeckiej.  Pieczętowała się herbem w postaci żółtego strzemienia na czerwonym polu z pięcioma piórami strusimi, a legenda jego powstania opowiada:
” Gdy Bolesław Chrobry, król polski, ruskie prowincje wojną przyciskał, trafiło się jednemu z kawaleryi, że samej utarczce, koń pod nim szwakowawszy, nie tylko, że szyję złamał, ale też i nogę rycerzowi w tym strzemieniu uplątał. Przypada w tem nieprzyjaciel już tak na pewny obłów(..), kawaler (..) strzemię i z rzemieniem urwawszy, nieprzyjacielowi orężem się składa, tak silno się z nim ścinając, że go trupem położył, na konia potem wsiadłszy (..) drugi go adwersarz najeżdża tak nagle, że czasu tyle miał żeby szabli na niego dobył: przetoż  strzemieniem na rzemieniu wiszącym, tak go w twarz ugodził, że mu ją srodze zranił, a pojmawszy go królowi swemu oddał, za co w herbie strzemię nosić, i jemu i sukcesorom jego pozwolił Bolesław Chrobry”. (Na podstawie” Herbarza” Kacpra Niesieckiego, t. VIII)
Chociaż jej najstarszy, historycznie udokumentowany przodek,  Dobiesław, zwany też  Dobiesławem z  Ławszowa, zmarł po 1378 r. to jednak historia rodziny sięga nieomal początków państwa polskiego, czyli okresu XI/XII wieku. Wtedy to protoplasta rodu Strzemieńczyków,  czyli pieczętujących się  już Strzemieniem, herbem późniejszych Trzecieskich, ufundował kościół św. Jakuba na krakowskim Kazimierzu.
W XV w. nastąpił podział rodziny na 3 gałęzie:
– Jana  – protoplastę Andrzeja,  jednego z największych przedstawicieli polskiego Renesansu: poetę, tłumacza Biblii, w końcu jednego z sekretarzy króla Zygmunta Augusta,  którego linia wymarła w końcu XVI w.
– Stanisława, którego rodzina osiadła na Litwie i w XVII również wymarła,
– oraz Jakuba, zmarłego przed 1491 r, którego potomkowie osiedli później w Dynowie.
Od tegoż Jakuba rodzina jest w posiadaniu udokumentowanych informacji o 19 pokoleniach  linii rodzinnej, która w pierwszej połowie XVIII w. osiedliła się w ziemi dynowskiej i żyje do chwili obecnej, aczkolwiek nie w Dynowie.
Obecność Trzecieskich w Dynowie potwierdza się tu się nawet od końca XVII wieku, gdy to po udziale w chwalebnej odsieczy wiedeńskiej w 1683 r. Jan Wojciech, zwany również Albertem, objął zarząd nad kluczem dóbr dynowskich z ramienia Ogińskich i Czartoryskich.
Niewiele wiemy o jego synu, Andrzeju (1692-1742), poza tym, że zapewne kontynuował pracę ojca jako zarządzający, ożenił się z Barbarą z Bochdanów, herbu Bończa i bardzo wcześnie osierocił swego syna Stanisława Jana (1737-1805). Chłopiec miał wtedy 5 lat i nie mając najlepszych stosunków z ojczymami (Barbara wychodziła jeszcze dwa razy za mąż), prędko usamodzielnił się, dojrzał i spędził życie jako człowiek zapobiegliwy, dzielny i  niezależny. Prowadząc udane operacje finansowe doprowadził  do wykupienia dóbr dynowskich. I tak w roku 1787 zakupił Dynów z Kazimierówką, w 1789 – Łubno. Od tej daty zaczyna się nieprzerwany, 200 letni okres pobytu  6 pokoleń, Trzecieskich w Dynowie, który zakończyła śmierć najstarszej córki Stefana, Kingi Moysowej w 1989 r., a ostatecznie najmłodszej Anny w 1993.
Czy Stanisław Jan był budowniczym dworu? Jest to sprawa różnie podawana przez historyków zajmujących się sprawami rodziny i przekaz rodzinny. W grę wchodzą rozbieżne daty: 1755 oraz 1814. Można pokusić się o ostrożną  hipotezę, że Stanisław Jan kupując majątek dynowski zastał jakiś budynek dworski, stąd data 1755 czy nawet 1740 jak przekazuje narracja rodzinna Eleonory Trzecieskiej. Naturalnie był za młody aby go wybudować: w 1755 r. miał 18 lat. Kto więc  budynek wybudował? Nie wiadomo. Natomiast ten późniejszy, znany ze zdjęć, tzw. stary dwór wybudowany w stylu klasycystycznym,  typowym dla dworskiego budownictwa XVIII wiecznego, został wykonany na zlecenie syna Stanisława Jana, Jakóba w 1814 r.
Stanisław Jan (1737-1805), był więc  pierwszym właścicielem majątku dynowskiego. Ożenił się z Wiktorią z Dramińskich (1733-1800) z którą miał 2 synów:
– Jakóba (1766-1830)- późniejszego spadkobiercę majątku . Po jego narodzeniu ojciec ufundował figurę św. Jakóba (pisownia oryginalna), która do lat ostatnich XXI w. stała przy drodze wiodącej do dawnego dworu i ogrodu Trzecieskich.
– Jana Michała, późniejszego właściciela Żohatyna.
Obaj synowie zostali skierowani do Lwowa na naukę w tamtejszym  Collegium Theresianum skończywszy najpierw średnią szkołę  OO. Pijarów w Rzeszowie.
Bogate życie Stanisława Jana nie ograniczało się do pomnażania majątku i dbałości o synów. W czasie rewolty szlacheckiej zwanej Konfederacją Barską (1768), skierowaną przeciw reformom króla Stanisława Augusta, Stanisław Jan pozostawił na parę lat zarząd majątku żonie, przyłączając się niestety do konfederatów.
W wieku 68 lat zmarł w Łubnie i tam został pochowany pod nieistniejącą już cerkwią greko-katolicką. Majątek przejął  wcześniej, bo w 1793, jego najstarszy syn Jakób. Stało się to zapewne po jego powrocie z wojny polsko-rosyjskiej w 1792 r., lub po udziale w Powstaniu Kościuszkowskim, już w stopniu rotmistrza znaku pancernego.
Ożeniwszy się z Franciszką Głogowską herbu Grzymała, zapisał się w pamięci potomnych jako dobry gospodarz i człowiek rozumny. Po wzniesieniu już wspomnianego dworu, wybudował grobowiec rodzinny koło kaplicy cmentarnej. Pozostałe do dziś zwieńczenie zasypanej już krypty grobowej, jest zabytkiem wysokiej klasy: pomnik klasycystyczny oparty na rzadko spotykanej podstawie trójkątnej a nie kwadratowej, przedstawia rycerski hełm w swoim zwieńczeniu. Na jego płycie został wyryty napis, dziś już zatarty:
„Jakób z Trzecieża, Trzecieski, dziedzic Dynowa, zakończył życie doczesne dnia 20 października 1831 roku”
W tymże grobowcu spoczywa 11 zmarłych z rodziny, włączając w to i dzieci,  a ostatnim pochowanym został Stefan, prawnuk Jakóba, w 1953 r.
Dodać tu należy, że grobowiec, bardzo już nadwerężony czasem, został pieczołowicie odnowiony  z inicjatywy i wielkim staraniem Towarzystwa Przyjaciół Dynowa w 2009 r, przy współudziale finansowym nie tylko rodziny ale i przede wszystkim mieszkańców Miasta składających datki podczas kwest z okazji Wszystkich Świętych. Wzmiankowany powyżej napis grobowy nie został w tamtym okresie jeszcze odkryty w dokumentach rodzinnych.
Jakób  był również założycielem Dynowskiej Straży Miejskiej, uzbroiwszy ją w ufundowane przez siebie pałasze, a  której wysokie barankowe czapy są znane dzisiejszym mieszkańcom Dynowa ze starych fotografii. Noszono je podczas ważnych uroczystości do końca lat 30- tych XX wieku.
Jakób znacząco pomnożył swoje włości dokupując Olchowę i Sielec w okolicach Sędziszowa Małopolskiego, a wcześniej jeszcze Miejsce Piastowe i Lubatówkę. Zarządzał  i  wiele lat Żohatynem, który ojciec, Stanisław Jan, przeznaczył dla  młodszego syna, Jana Michała po jego dojściu do pełnoletności.
W 1817 r. obaj bracia zostali przyjęci do Stanów Galicyjskich, czyli galicyjskiego sejmu stanowego o charakterze doradczym. Było to więc zaszczytne wyróżnienie i traktowane jako społeczny obowiązek.
Pod koniec swego życia Jakób podzielił mądrze swoją własność: majątek dynowski otrzymał najstarszy Józef, Miejsce Piastowe i Lubatówkę drugi syn ,Stanisław, młodsi: Hieronim i Henryk mieli zostać przez starszych spłaceni, a każda z córek dostała po jednej wsi: Katarzyna- Olchowę, a Antonina- Sielec.
Syn Jakóba, Józef (1804-1846)  został trzecim z kolei właścicielem majątku dynowskiego, a młodszy Stanisław- zakupionego wcześniej- Miejsca Piastowego, dając początek linii Trzecieskich  tam potem zamieszkałej (m.in. Tytusa Trzecieskiego,  współpracownika Ignacego Łukasiewicza, twórców przemysłu naftowego na Podkarpaciu i w Polsce).
Józef, ożeniony z Izabelą z Urbańskich, córką Januarego i Anny z Czosnowskich (herbu Pierzchała), dokupił do majątku dynowskiego folwark Igioza w 1841 r.. Niestety nie zachował się jego żaden wizerunek. Portret w mundurze oficera ułanów wojsk austriackich, gdzie służył za młodych lat,  spalił się w czasie pożaru starego dworu.
Gdy zmarł w Truskawcu podczas kuracji, w wieku  zaledwie 42 lat, majątek został przekazany  małoletniemu synowi, Zbigniewowi (1837-1906), który samodzielne zarządzanie rozpoczął od 1860 r. po ożenieniu się  z hr. Ignacją Miączyńską (1838-1928), córką Stanisława i Aleksandry Kunstetter. O Zbigniewie zachował się bardzo pochlebny przekaz narracji rodzinnej jako człowieku mało dla siebie wymagającym, a dobrym i  pokornym katoliku a jednocześnie  o wielkim poczuciu honoru swego i rodziny.
Zbigniew, bardzo uspołeczniony, należał do Towarzystwa Rolniczego w Krakowie, Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie, Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego we Lwowie oraz Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego. Zasiadał też w Radzie Powiatowej w Brzozowie.
Po zawarciu małżeństwa przez  swego jedynego syna, Stefana, w 1895 r., przeniósł się   niebawem z żoną i córkami, Janiną (późniejszą Jaszczurowską) i Jadwigą (późniejszą Uleniecką) do podkrakowskich Bronowic. (Córka Janina uczestniczyła w sławnym weselu Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną – prototypie ”Wesela”- i pamiętała stojącą postać Wyspiańskiego. Stał i patrzał..) Trzeciescy zamieszkali w wynajętej  wilii pozostawiając zarząd majątku  synowi. Nie trwało to jednak długo:  Zbigniew zmarł  w Dynowie w 1906 i tu został pochowany. Jego żona Ignacja z Miączyńskich, dożywała swoich dni w willi już na  Igiozie usytuowanej za Przedmieściem.
Syn Zbigniewów, Stefan (1864-1953) przejął administrację majątku mając 18 lat, z tym, że ojciec zgodził się na jego pełną samodzielność po ślubie w 1895 r. czyli gdy miał 31 lat. Majątek był spory: 560 morgów ziemi ornej, 30 morgów łąk oraz 600- lasów. Stefan, właściwie prze nikogo nie kontrolowany i przed nikim nie odpowiedzialny, pokazał się jako człowiek zdolny i rzutki, odpowiedzialny i uczciwy, pracowity i hojny wobec potrzebujących. Wszyscy pracujący w majątku potwierdzali tę opinię. Samej stałej służby we dworze i folwarku było ok. 40 osób. Okazją do spotkania wszystkich z rodziną dziedzica była wigilia a potem zabawa dożynkowa.
Nie zdobywszy żadnego wyższego wykształcenia, poza ukończeniem liceum OO. Pijarów w Rzeszowie, jak można wytłumaczyć jego znakomitą znajomość łaciny, że nie wspomnę francuskiego i niemieckiego, liturgii Kościoła, nie odnosząc tego do osobistych zdolności a jednocześnie  głębokiej religijności i życia zgodnego z Bożymi wskazaniami? Anegdota rodzinna opisywała lęk młodych wikarych, których łacinę, surowy dziedzic po wysłuchaniu nabożeństwa, poprawiał lub ich śpiew, gdy zastępował organistę na chórze. Tę ostatnią czynność (grę na organach) ogromnie lubił, choć nie jest pewne czy księża też…
Znakomity rolnik, właściwie pasjonat swego zawodu traktujący go nie jako środek utrzymania, ale  misję, był o wiele słabszym administratorem. Czujność na tym polu utrudniała w  mu dobroduszna łatwowierność, a także i autorytaryzm w podejmowaniu ocen i sądów. Nie uznawał żadnej współpracy z innymi, nawet z  rodziną. Rad nie potrzebował i nie uznawał.
Dodać należy, że miał bardzo dobre stosunki z liczną społecznością żydowską w Dynowie. Oparte na kontaktach handlowych nigdy nie posunęły się do jakichkolwiek objawów antysemityzmu. Koegzystencja była przyjazna, a już na pewno poprawna. Przekaz rodzinny utrzymuje nas przekonaniu , że doskonale mówił w jidish i bez kłopotu rozumiał o czym starozakonni rozmawiają.
Ożenił się z Eleonorą (Leonią) Jaxa-Chamcówną, (1868-1947), córką Antoniego Chamca z Andruhy i Ludwiki Chamcównej ze Stepaniec po zapoznaniu się na balach karnawałowych we Lwowie w 1894 r.. Ślub odbył się w 1895 r. we  lwowskim  kościele OO. Jezuitów. Małżeństwo błogosławił  arcybiskup – zesłaniec, Szczęsny Feliński, daleki krewny panny młodej oraz ks. Gabriel Sałustowicz, proboszcz dynowski i przyjaciel pana młodego.
Młoda żona Stefana nie odznaczała się ani urodą ani gospodarnością. Tworzyli jednak parę zgodną w dziedzinie wyznawanych wartości w sprawach dla nich najważniejszych .
Przeżyli ze sobą 52 lata zawsze gospodarując w Dynowie, bardzo rzadko wyjeżdżając, nawet w odwiedziny do dorosłych już dzieci. Potrzebę życia towarzyskiego zaspokajali odwiedzinami u okolicznych ziemian w Bachórzu, Dąbrówce, Nozdrzcu, Dubiecku. To wystarczało. Cieszyli się też wizytami rodziców: Antoniostwa Chamców ze Lwowa oraz rodziców Stefana i naturalnie wielu, wielu innych krewnych. Dom był  wyjątkowo gościnny.
Oboje  ogromnie przywiązani do tradycji świątecznych, polskich zwyczajów oraz ich związku  z rokiem kościelnym i kalendarzowym, sumiennie się do nich stosowali: np. święcenia krów wypędzanych wiosną na pastwiska, zakopywania tekstów 4 Ewangelii czytanych na procesji Bożego Ciała w czterech rogach swych pól, urządzaniu jasełek, świeceniu plonów dożynkowych, zabawy we dworze dla żniwiarzy z obdarowywaniem najpracowitszych.
Zostali rodzicami  8 dzieci, które zostaną tu krótko opisane:
Kinga -Kunegunda (1896-1989) zamężna w 1921 r. za Michałem baronem Moysą-Rosochackim,  właścicielem majątku Rudniki na Pokuciu. Po wywłaszczeniu z majątku w 1939 r. przez Rosjan okupujących tę część Polski, śmierci męża w lwowskim więzieniu bolszewickim w 1941 r.- uwięzienie nastąpiło jako konsekwencja posiadania majątku ziemskiego, resztę wojny spędziła we Lwowie razem z rodziną siostry Paygertowej, a od 1944 r. zamieszkała w Dynowie . Była zatrudniona w dynowskim liceum jak nauczycielka j. francuskiego i niemieckiego. W ramach pomocy ojcu, a potem samodzielnie, zarządzała do końca życia resztką majątku dynowskiego. Jej jedyny syn, Stefan, wstąpił do zakonu jezuitów  a potem został profesorem teologii moralnej i dogmatycznej w Collegium OO. Jezuitów „Bobolanum” w Warszawie. Zmarł w 2007 r. i jest pochowany w grobowcu zakonnym na Powązkach Warszawskich.
Józefa (1897-1985) zamężna w 1921 r. za Józefem Kalasantym Paygertem, właścicielem majątku Sidorów na Podolu. Po wywłaszczeniu z majątku ale po szczęśliwym powrocie z dwukrotnego uwięzienia męża przez bolszewików, podobnie jak Kinga, na zaproszenie starych rodziców, osiadła z całą  rodziną w Dynowie.  Mąż  Józefy został nauczycielem fizyki i chemii w dynowskim liceum. Ich dzieci to: Małgorzata Baraniecka, Adam, Teresa Gołąbowa oraz Zofia Yaranga. Małgorzata zmarła w 2012 r. w Józefowie pod Warszawą i tam jest pochowana, Adam mieszka w Warszawie, Teresa w Detroit w USA, a Zofia w Paryżu.
Antoni (1898-1958) ożeniony w 1921 r. z Anną z Jaxa-Chamców, po ukończeniu studiów politycznych w Paryżu wyjechał z rodziną do USA  w latach 20 XX wieku. Pracował tam w Polskich Liniach Transoceanicznych w N. Yorku, a koniec życia spędził z rodziną w Rochester. Ich dzieci to: Jan, Teresa Harvey, Zygmunt (zakonnik), Stefan (ksiądz) oraz Bernadeta Aleksandra. Antoni zakończył życie jako człowiek niestary, 58- letni. Rodzina utrzymywała serdeczny kontakt z rodzina dynowską, nie mniej zadomowiona w innym kraju i innej kulturze, nie przejawiała nigdy chęci na dłuższy pobyt w kraju. Jedynym spadkobiercą nazwiska jest Michał, syn Jana, nadal zamieszkujący w Ameryce. Niestety mówi tyko po angielsku, nigdy nie był w Polsce i nie jest przywiązany  tradycji rodzinnych.
Jakub (1900-1964) ożeniony w 1925 r. z Flamandką Simone van Aubel,  po ukończeniu studiów inżynieryjnych w Gandawie, pozostał w Belgii. Ich córką , Monique, zamieszkuje tam nadal bez kontaktu z rodziną w Polsce.
Felicja (1902-1905) zmarła w dzieciństwie.
Stefania (1905-2006)zamężna w 1921 r. z Jerzym Kunstetterem, oficerem WP. Do wybuchu wojny w 1939 rodzina mieszkała w Stryju, gdzie stacjonował pułk Jerzego. Jerzy odbył całą kampanię z  II korpusem Władysława Andersa,  a Stefania spędziła wojnę w Dynowie u rodziców. Po wyzwoleniu wyjechała z kraju przez „zieloną granicę” i wspólnie z mężem i dziećmi wyemigrowali do Brazylii. Ich dzieci to: Krystyna Claessen, Andrzej i Barbara Wajdowicz mieszkają tam nadal ze swymi licznymi rodzinami.
Anna (1907-1993) nie założyła rodziny i całe życie spędziła w dynowskim dworze, najpierw z rodzicami a potem starszymi siostrami.
Ludwika – zmarła po urodzeniu w 1911 r.
W 1904 r. Trzeciescy, przy pomocy wuja, brata matki Stefana, hr. Michała Miączyńskiego, człowieka samotnego, wybudowali nowy dworski budynek, tzw. ”nowy dwór” w stylu angielskiego cottage, (nie była to dworska oficyna, jak niektórzy sugerują), który, wprawdzie mocno zniszczony, ale przetrwał II wojnę. Dwór miał potem służyć za dom coraz liczniejszej rodzinie, zwłaszcza przyjeżdżającej na wakacje.
Grób Michała znajduje się na tzw. starym cmentarzu w Dynowie. Został gruntownie wyremontowany w 2015 r. staraniem Towarzystwa Przyjaciół Dynowa.
Stefan Trzecieski, podobnie jak jego ojciec, był społecznikiem i należał do wielu galicyjskich towarzystw społecznych. Tak więc należy przypomnieć jego dokonania.  W Dynowie założył Towarzystwo Zaliczkowe w 1891r., a w 1892 – Sodalicję Mariańską panów Ziemi Sanockiej w Starej Wsi.  W 1900 r. oddał bezpłatnie swoje grunty pod budowę stacji kolejowej w Dynowie. W 1911 r. zbudował zakłady przemysłowe „Leonia” na które składały się: parowy młyn, cegielnia, dachówkarnia i zakłady ceramiczne. Na te inwestycje poświęcił : Łubno, Kazimierówkę, Kosztową i Łazy, które obejmował majątek odziedziczony po ojcu. Zakłady te zostały zniszczone i rozgrabione podczas I wojny światowej. Ostatecznie jedynie młyn funkcjonował do 1950 r. w którym Stefan Trzecieski miał połowę udziałów.
W 1910 r. był inicjatorem budowy pomnika króla Jagiełły na rynku Dynowa w 500 rocznicę bitwy  pod Grunwaldem.  Ale nie tylko. Był też mocno zaangażowany przy jej obchodach  jako organizator  a zwłaszcza wspaniały mówca. W czasie tej uroczystości wystąpił, zapewne ostatni raz, w staropolskim kontuszu.
W okresie międzywojennym działał w Akcji Katolickiej oraz wspierał katolickie stowarzyszenia męskie i żeńskie. Kolator dynowskiego kościoła i zaangażowany w jego sprawy organizacyjne.
Zawsze wrażliwy na ludzką biedę wspomagał najuboższych zwłaszcza w momentach dramatycznych np. wylewy Sanu,  pożary, tragedie wojenne. Uczciwie wynagradzał swoich pracowników i pamiętał o tych, którzy już odeszli ze służby.
Po przyjeździe  córki, Józefy Paygertowej ze Lwowa w 1944 r. przygarnął młodą Żydówkę, Hanię Nazimek (właściwie Beti Schoenholz) którą ukrywała podczas okupacji niemieckiej rodzina Paygertów (za co została uhonorowana przez Instytut Yad Vaschem w Jerozolimie tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata). Pozostała ona w Dynowie do jesieni 1944 r. a potem  wyjechała do Izraela, gdzie założyła rodzinę i mieszkała do śmierci w 2006 r. zawsze pamiętając o rodzinie w Polsce, której zawdzięczała wojenne przetrwanie i ratunek przed Holocaustem.
Podczas II wojny dwór Stefana Trzecieskiego stał się przytuliskiem dla wielu osób wywłaszczonych przez Niemców. Była to nie tylko rodzina, ale i ludzie zupełnie obcy  nie mający gdzie się schronić, tacy którym wojna zabrała wszystko. Przez parę miesięcy mieszkali nawet u nich dwaj Belgowie z których jeden Albert Claessen ożenił się później z córka Stefanii, Krystyną.
W 1944 r. Niemcy, cofający się przed postępującą armią sowiecką i nie chcąc oddać  swej amunicji, wysadzili cały jej skład na gazonie przed  dworem. Skutkiem wybuchu, tragicznie dewastującym dorobek życia  4 pokoleń, stary dwór i większość gospodarskich zabudowań zostało zupełnie zniszczonych. Liczna rodzina znalazła schronienie w nowym dworze, który aczkolwiek bardzo zniszczony, zachował dach i resztkę wyposażenia.
Reforma rolna z 1945 r. początkowo nie objęła  majątku Trzecieskich: był on już hipotecznie mniejszy niż wymagane do jej przeprowadzenia  50 hektarów. Stefan sprzedawał ziemię na życie w czasie dekoniunktury międzywojennej i w czasie okupacji, zwłaszcza wtedy gdy do dworu zjechały rodziny trzech córek wywłaszczone ze wschodnich terenów kraju. Nie wszystkie transakcje zostały  hipotecznie odnotowane: kupujący ufali uczciwości sprzedającego. Majątek został jednak upaństwowiony później po ujawnieniu donosów na tę okoliczność. Całkowitemu wywłaszczeniu rodziny, nie mającej innego miejsca zamieszkania, zapobiegła ustawa repatriacyjna: dom i ogród zostały pozostawione jako rekompensata za utracone mienie na wschodzie Kingi Moysowej i Józefy Paygertowej. Stało się to dopiero w końcu lat 50 -tych
Po zniszczeniu domu, a potem dorobku całego życia, w obcym mu świecie komunistycznych przemian, w nasilającej się walce z Kościołem, śmierci żony w 1947 r., Stefan przedstawiał sobą obraz biblijnego Hioba: jedyną ufność i nadzieję upatrywał w Bogu. Zmarł jako 89 letni starzec, a  w jego pogrzebie w lutym 1953 r.  uczestniczyła wielka ilość mieszkańców Dynowa, nie pomna trzaskającego mrozu.
Przez cały okres Polski Ludowej dwór dynowski zamieszkiwały  3 córki  Stefanów Trzecieskich: Kinga (zm. w 1989 r.), Józefa (zm. w 1985 r.) i Anna (zm. w 1993 r.) w towarzystwie gosposi – najlepszego przyjaciela rodziny- Heleny Kamińskiej (zm. w 1996 r.). Pomimo biedy i wszelkich ograniczeń, stary dom otwierał szeroko swoje drzwi przed każdym gościem. „od nas nikt jeszcze nie wyszedł głodny”- mawiała Kinga. Wszyscy mieli wrażenie, że czas  się tam zatrzymał, że to stale stary, polski dwór i choć biedny, ale stale ze swymi tradycjami i zwyczajami, kulturą i wiernością  wartościom. Wszystkie Mieszkanki domu uznawały to za swój społeczny, ba, patriotyczny, obowiązek.
Przed swoją śmiercią  w 1989 r. wobec braku chętnych z młodszej generacji rodziny  chcących gospodarować na rodzinnej resztówce, w 1988 r. Kinga  zapisała dom i ogród jako darowiznę dla dynowskiego kościoła. Pierwotnie był on wykorzystany jako miejsce organizowania wypoczynku dla katolickiej młodzieży (oazy),  a potem obiekt przejęła fundacja „Wzrastanie im. Jana Pawła II”, która przekształciła dworski budynek na dom opieki dla chłopców i młodzieży męskiej. Po gruntownym remoncie,  mieszka w nim 15 wychowanków. Jako że remonty, wykonane przy współudziale samorządowych władz Dynowa, zachowały dawny styl budynku, został on wpisany na listę zabytków RP.
Ogród został wydzierżawiony w 2014 r. przez gminę miasta Dynowa, zrewitalizowany i przekształcony w wielofunkcyjny park publiczny, który ma otrzymać w br. nazwę” Parku Trzecieskich.”
Za tę dobrą inicjatywę oraz mądrą dbałość o zachowanie w parku wszystkiego co ma związek z historią ,  spadkobiercy Trzecieskich składają Panu Burmistrzowi Zygmuntowi Frańczakowi i zarządowi Miasta wyrazy swego serdecznego uznania, gdyż  wiedza o  środowisku swego wzrastania jest szczególnie cenna dla młodego pokolenia, a są to coraz liczniejsi mieszkańcy Dynowa.

Maria Baraniecka-Witkowska
Prawnuczka Stefana Trzecieskiego
Opracowanie niniejszego tekstu oparłam na  wynikach badań historycznych dr hab. Mariana Wolskiego, potomka rodziny Trzecieskich  z Miejsca Piastowego, genealogii rodziny związanej z Dynowem przekazanej mi przez Kingę Moysową oraz narracji rodzinnej.

Lipiec, 2016